Ekshumacje w Gołuninie

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

Informacja dot. okoliczności egzekucji w 1945 r. 12 żołnierzy Wehrmachtu oraz ich ekshumacji na cmentarzyku ewangelickim w Gołuninie w gminie Pobiedziska – w relacji inicjatora przedsięwzięcia poszukiwawczego i ekshumacyjnego, Karola Górskiego.

Rankiem 21 stycznia 1945 r. doszło w Gołuninie (Goldenau)  koło Pobiedzisk do rozstrzelania 12 żołnierzy Wehrmachtu. Stało się to na terenie gospodarstwa niemieckiego sołtysa wsi – Reinholda Lüdtke, który dzień wcześniej opuścił je, uciekając przed nadciągającymi oddziałami Armii Czerwonej. Gospodarował on na nim od przed wojny aż do jesieni 1939, kiedy to po wysiedleniu polskiej rodziny Cieślaków z sąsiedniego gospodarstwa, przeniósł się ze swoją rodziną do ich domu. Na swoim dotychczasowym gospodarstwie zatrudnił do pracy Polaków, w tym miejscowe małżeństwo Ignaca i Jadwigę Napierałów. Uciekający z Gołunina w styczniu 1945 r. sołtys Lüdtke nakazał małżonkom kontynuację karmienia bydła i trzody chlewnej oraz pilnowanie jego dobytku. Wieczorem 20 stycznia z kierunku Czerniejewa przez pola dotarł do zabudowań tego gospodarstwa rozbity pododdział Wehrmachtu w liczbie 12 żołnierzy, w tym jeden oficer. Zajęli oni stodołę i tam spędzili mroźną, styczniową noc. Rankiem, szykując się do dalszej drogi,  przebiegali zaśnieżone podwórze, przynosząc z budynku mieszkalnego polskich gospodarzy do stodoły gorącą wodę, jedzenie i picie. Ruch ciemnych postaci na śnieżnobiałym tle nie uszedł uwadze pododdziału rozpoznawczego czerwonoarmistów, którzy przejeżdżając drogą z Czerniejewa w kierunku Pobiedzisk, przez lornetki wypatrzyli nieostrożnych żołnierzy niemieckich. Przybyli oni na miejsce z większymi posiłkami, obstawili gospodarstwo i zażądali ujawnienia ukrywających się Niemców. Paru zaskoczonych na zewnątrz żołnierzy niemieckich zostało od razu przez nich zastrzelonych na podwórzu, kilku znaleźli ukrytych w słomie. Reszta wyszła ze stodoły w reakcji na groźbę, że Rosjanie spalą miejsce ich ukrycia. Na oczach przerażonych małżonków Ignaca i Jadwigi znalezionych i wychodzących dobrowolnie żołnierzy niemieckich również na miejscu zabijali, strzelając im w głowy. Pochówku zabitych przez czerwonoarmistów żołnierzy Wehrmachtu dokonało trzech mieszkających wówczas w tej wsi Polaków: Byli to nieżyjący już dzisiaj: Stefan Orfiniak, Stanisław Urbaniak i Franciszek Witczak. Uczestniczył w tym także wspomniany Ignac Napierała (brat mojego Dziadka Edwarda Napierały), który swoim zaprzęgiem konnym przewiózł zwłoki żołnierzy na miejscowy cmentarzyk ewangelicki. Funkcjonował on w tym miejscu już od pierwszej połowy XIX wieku. Znajdowały się na nim pochówki przodków gołunińskich rodzin niemieckich, takich jak: Primasów, Marquartów, Lüdtke z dwóch różnych gałęzi, Schwandtów, Brause i wielu innych.

O powyższym fakcie rozstrzelania żołnierzy Wehrmachtu pod koniec stycznia 1945 r. dowiedziałem się w połowie lat 60-tych XX wieku, kiedy to każdego roku w czasie wakacji przebywałem w Gołuninie u mojej babci Balbiny Napierały (Dziadek Edward nie żył już od roku 1958)  i jej syna Franciszka, brata mojej Mamy. Znałem miejsce ich pochówku i z tą świadomością żyłem potem przez 50 lat aż do czasu, kiedy to trzy lata temu zabrałem na ten mały, zapomniany i całkowicie zarośnięty cmentarzyk ewangelicki mojego wujka Franciszka Napierałę, który opowiedział mi na miejscu ze szczegółami tę dramatyczną historię. On wprawdzie sam nie uczestniczył w krytycznym momencie w grzebaniu ich zwłok, ale jako mieszkający wówczas w stosunkowo niedalekiej odległości od cmentarzyka był jednak w stanie po prawie 70 latach z grubsza wskazać miejsce ich pogrzebania. Ponadto opisywane wydarzenia działy się na położonym w pobliżu gospodarstwie brata jego ojca, a więc były ciągle żywe we wspomnieniach rodziny Napierałów (Małżeństwo Ignaca i Jadwigi Napierałów mieszkało na tym feralnym gospodarstwie do roku 1965). W roku 2011 do prezesa poznańskiej Fundacji „Pomost” Tomasza Czabańskiego zgłosił się p. Marian Osiecki (mieszkaniec poznańskiego Szczepankowa), który będąc wówczas nastoletnim chłopcem był ponoć świadkiem zakopania owych żołnierzy na cmentarzyku w Gołuninie. Obaj panowie udali się w to miejsce na wizję lokalną, ale ze względu na gęstą roślinność nie byli w stanie wejść na teren cmentarza i dokonać tam jakiś wiążących ustaleń, poza tym, że sprawa dotyczy  pochowanych tam 12 żołnierzy niemieckich. Ja natomiast dysponując dosyć precyzyjnym świadectwem wuja Franciszka nawiązałem kontakt z  Arturem Wardęckim – znanym, gnieźnieńskim poszukiwaczem artefaktów historycznych, w tym także bezimiennych grobów żołnierzy Wehrmachtu, poległych na terenie Wielkopolski, Pomorza i Ziemi Lubuskiej na początku 1945 r. podczas zimowej ofensywy wojsk radzieckich. Widząc moją determinację zainteresował od razu tą historią i tym miejscem działaczy Fundacji „Pomost”, którzy pod przewodnictwem jej prezesa, wspomnianego powyżej Tomasza Czabańskiego, załatwili (nota bene nie bez biurokratycznych problemów) wszystkie formalności, uzyskali oficjalne pozwolenie i ostatecznie doprowadzili do przedmiotowej ekshumacji. W niedzielę 23 kwietnia br. przyjaciele Artura Wardęckiego z Wielkopolskiej Grupy Eksploracyjno-Historycznej „Gniazdo” z Poznania usunęli gęste, porastające teren cmentarzyka krzewy bzu i akacji oraz przygotowali w porozumieniu z sołtysem Gołunina Adamem Stołowskim teren cmentarza do przeprowadzenia wykopów sondażowych (poszukiwawczych) oraz przeprowadzenia właściwej ekshumacji. Dnia 27 kwietnia br. rozpoczęły się prace poszukiwawcze żołnierskiej mogiły, aczkolwiek wysiłki te natrafiły z początku na określone trudności. Dopiero zasięgnięcie powtórnej opinii u Franciszka Napierały, który ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia nie był w stanie przybyć na miejsce prowadzonych prac odkrywczych, przyniosło oczekiwany sukces. W czasie mojej wizyty w jego domu wraz z przedstawicielami ekipy poszukującej wskazał on nam na odręcznym szkicu, wykonanym w tym celu przez obecnych na miejscu archeologów, domniemane miejsce pochówku. W efekcie tego samego dnia późnym popołudniem archeolodzy dotarli w końcu do pierwszych artefaktów militarnych (m. in. do menażki żołnierskiej), będących jak się okazało osobistym wyposażeniem pochowanych tam żołnierzy. Z uwagi na późną porę nie prowadzono jednak już dalszych prac odkrywczych, a następny termin dla ich kontynuacji określono na piątek, dnia 5 maja br.

Informacje uzupełniające

Na przełomie XIX i XX wieku bezpośrednio w sąsiedztwie cmentarzyka ewangelickiego w Gołuninie władze pruskie postawiły budynek szkolny, do którego uczęszczały miejscowe dzieci niemieckie i polskie (m. in. Edward i Ignac, synowie seniora rodziny Napierałów – Wojciecha Napierały z Gołunina (wówczas Golun Hauland), pradziadka Karola Górskiego. Budynek ten istnieje w dalszym ciągu, ale po przebudowie architektonicznej już w innej funkcji użytkowej, a sam cmentarzyk po roku 1945 przestał pełnić swą grzebalną funkcję. Zachowało się na nim w formie szczątkowej kilkanaście nagrobków, w tym w części centralnej nieoznaczony, podwójny grób przedstawicieli najbogatszej rodziny niemieckiej społeczności tych okolic: małżeństwa Gottfrieda Primasa, ur. dn. 9 grudnia 1836 r. w Gołuninie  (Golun Hauland) i jego żony Anny, Juliany Primas z d. Schwandt, ur. dn. 13 stycznia 1835 r. Turostowie k. Rejowca (Turostowo Hauland). Ich niemieccy potomkowie pozostają w przyjacielskich kontaktach z rodzinami Napierałów i Cieślaków z Gołunina oraz rodziną Górskich z Pobiedzisk/Poznania.

Postscriptum

Dnia 5 maja 2017 r. na ewangelickim cmentarzyku w Gołuninie gm. Pobiedziska zespół archeologów Fundacji POMOST dokonał ekshumacji 12 żołnierzy Wehrmachtu. Przy pochowanych znaleziono 6 nieśmiertelników (połówki), z których część była w stosunkowo dobrym stanie. Wszystkie one zostaną laboratoryjnie odczytane i przekazane stronie niemieckiej do identyfikacji. Ponadto odkryto elementy umundurowania i wyposażenia żołnierskiego, obuwie wojskowe oraz rzeczy osobiste żołnierzy (w tym jedną srebrną obrączkę). Ekshumowane szczątki zostały na miejscu skatalogowane i opisane, po czym przewieziono je do kostnicy na poznańskim cmentarzu Miłostowo. O wynikach ekshumacji poinformowano prasę gnieźnieńską („Gnieźnieńskie Przemiany”) i poznańską („Głos Wielkopolski”). Redakcje zainteresowanych gazet przysłały na miejsce ekshumacji swych reporterów, którzy na miejscu otrzymali od Karola Górskiego pisemną informację na temat przedmiotowej ekshumacji.

Ekshumowani żołnierze z Gołunina zostaną jesienią br. pochowani podczas zbiorowego pogrzebu na terenie niemieckiego cmentarza wojennego w Glinnej w gminie Stare Czarnowo koło Szczecina wraz z innymi ekshumowanymi szczątkami żołnierzy niemieckich z całej zachodniej Polski. W myśl polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r. ekshumacją i przeniesieniem szczątków na cmentarze wojenne zajmują się polska Fundacja Pamięć i Niemiecki Narodowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi. Cmentarz w Glinnej (Stare Czarnowo) jest ostatnim – trzynastym cmentarzem żołnierzy niemieckich na terenie Polski, a dziewiątym  wybudowanym  przez to Stowarzyszenie.

Po ponad 70 latach dopełni się tym samym akt ludzkiej powinności w stosunku do niemieckich ofiar II wojny światowej, tych 12 młodych, wyrwanych z domów rodzinnych przez zbrodniczy reżim nazistowski ich własnego państwa i poległych na obcej ziemi mężczyzn – czyiś synów, braci, a może i ojców. Nigdy nie wrócili do swych rodzin i przez długie lata spoczywali w bezimiennej mogile, pozostając w pamięci nielicznych już świadków czasu – Polaków, którym we wrześniu 1939 r. ich ziomkowie w szeregach Wehrmachtu i Waffen SS przynieśli zniszczenia, cierpienia i śmierć oraz sześć lat nieludzkiej okupacji. Niech moja poniższa humanistyczna puenta zamknie w wymiarze lokalnym ten ponury rozdział w historii narodu niemieckiego i polskiego, a w wymiarze osobistym tę rodzinną traumę, która przez wszystkie powojenne lata ciążyła nad moimi przodkami i żyjącymi jeszcze bliskimi, którzy widząc wówczas przy pochówku na piersiach ofiar obok ich żołnierskich nieśmiertelników również katolickie medaliki oraz różańce w kieszeniach ich żołnierskich bluz zmówili za nich jako chrześcijanie niejeden „Wieczny Odpoczynek…”.

Dwunastu apostołów z Wehrmachtu…

Dwunastu żołnierzy z Wehrmachtu.

Moja Mama powiada –

jak apostołów dwunastu.

Rozstrzelani w cieniu stodoły.

Ich grobem dwa płytkie doły.

Spoczywają na starym,

ewangelickim cmentarzyku.

Pospołu.

Bez butów i broni –

u niektórych tylko

medaliki w zimnej dłoni.

Z wizerunkiem

zardzewiałej św. Jadwigi.

Czy to ofiary, czy kaci

na obcej ziemi…?

Duch jednego z nich

uciekł z ekshumacji.

Do swoich.

Cicho stąpa po swym domu,

a w jego głowie huczy

ciągle jeszcze ten okrzyk:

Dawaj! W wierch wasze ruki!

Szeptem błaga:

Ciszej! Cicho, nie krzyczcie!

Nie budźcie ich!

Tam w moim pokoju

śpią przecież moje prawnuki.

Snem dwunastu apostołów…                                                                                                                   

Karol Górski, maj 2017 r.

 

Karol Górski
Foto: Archiwum Karol Górski