Antoni Palluth. Pokolenie, które odzyskało niepodległość

IMG_20201109_125627

Antoni Palluth to pobiedziszczanin, który po wielekroć przyczynił się do odzyskania przez Polskę niepodległości. Dlaczego? Uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim, wojnie polsko-bolszewickiej, skonstruował replikę niemieckiej maszyny szyfrującej. W tym roku mija 120 lat od jego urodzin. Z tej okazji ukazała się książka „Więcej niż Enigma. Historia Antoniego Pallutha”. A że był on jednym z pierwszych polskich krótkofalowców, Klub Krótkofalowców SP3YOR organizuje łączności pod znakiem okolicznościowym SP0AVA.

 

Historia krótkofalarstwa w Polsce ma nieco ponad sto lat. Jednym z pierwszych polskich krótkofalowców – znak wywoławczy TPVA – był urodzony w Pobiedziskach, Antoni Palluth – syn pracownika pocztowego.

Gdy wybuchło Postanie Wielkopolskie, Antoni miał 18 lat. W czasie służby w oddziałach Łączności Wojska Polskiego, między innymi przy obsłudze radiostacji na Cytadeli Poznańskiej, poznał ledwie o dwa lata starszego Maksymiliana Ciężkiego. To spotkanie sprawiło, że młody pobiedziszczanin zainteresował się zagadnieniami krótkofalarstwa. Był jednym z pierwszych, jak wynika z Polskiego Słownika Biograficznego, polskich krótkofalowców, członkiem Polskiego Klubu Radio-Nadawców, przekształconego później w Oddział Warszawski Polskiego Związku Krótkofalowców. Miał własną amatorską radiostację.

Dokąd zaprowadziła go fascynacja krótkofalarstwem, można się dowiedzieć z książki pióra Beaty Majchrowskiej „Więcej niż Enigma. Historia Antoniego Pallutha”, która dopiero co się ukazała.

Czym krótkofalarstwo urzekło Antoniego Pallutha? Odpowiedzi na to pytanie szukałem w opowieściach krótkofalowców z Klubu SP3YOR, którzy na wieść o obchodach 120. rocznicy urodzin Antoniego Pallutha, postanowili w listopadzie i grudniu bieżącego roku, organizować łączności pod znakiem okolicznościowym SP0AVA. Zgodę na taki znak wydaje wyłącznie Urząd Komunikacji Elektronicznej.

W miniony weekend klubowicze rozmawiali z łącznościowcami z Bułgarii, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii i Polski, mówiąc między innymi o tym, kim był Antoni Palluth.

 

Łączność z kosmosem

Klub Krótkofalowców SP3YOR z siedzibą na poznańskim Osiedlu Rusa zrzesza blisko 40 osób połączonych radioamatorską pasją. Oprócz cotygodniowych spotkań, członkowie klubu są częścią wielu inicjatyw, jak organizacja łączności z Międzynarodową Stacją Kosmiczną – dla uczniów Szkoły Podstawowej nr 71 w Poznaniu, a także regularne starty w międzynarodowych zawodach krótkofalarskich.

Od roku 1918 do dzisiaj zmieniły się narzędzia, z jakich korzystają krótkofalowcy oraz powody, dla których używają tego sposobu porozumiewania się. Ale jak mówi Olgierd Pilarczyk z Klubu Krótkofalowców SP3YOR, fale radiowe nadal są intrygujące.

Kilkadziesiąt lat temu krótkofalarstwo oznaczało okno na świat. Dzisiaj, w dobie Internetu, uprawia się krótkofalarstwo po to, by zrozumieć mechanizmy, jakimi rządzą się fale radiowe i dzięki temu wykorzystać je do maksimum.

– Po latach doświadczeń wiadomo na przykład, że są fale, na których dobrze jest nadawać wcześnie rano. Na innych zaś częstotliwościach lepiej robić to pod wieczór. Jakby tego było mało, taki podział fal można wskazać też ze względu na pory roku. O powodzeniu łączności decydują także warunki meteorologiczne: stan atmosfery i jonosfery – mówi Olgierd Pilarczyk.

 

Z Księżycem i górami za pan brat

Rozwój krótkofalarstwa poszedł już tak daleko, że do przesyłu sygnału krótkofalowcy wykorzystują meteoryty, satelity, a nawet …Księżyc.

Żeby zwiększyć zasięg, krótkofalowcy potrafią zdobywać górskie szczyty. Łączą się z nich z różnymi miejscami w Europie. Jest już tradycją, że w pierwszy weekend lipca oraz pierwszy weekend września, gdy odbywają się zawody, krótkofalowcy spotkają się na Śnieżce czy Szrenicy. Bez problemów komunikują się stamtąd z radiostacjami w Poznaniu, ale także w Niemczech. Zdarzają się też łączności z krajami bardzo odległymi od Karkonoszy, jak Francja i Bułgaria. Żeby tak się stało, potrzeba odrobinę szczęścia, dobrej pogody i ździebko wysiłku. Dlaczego wysiłku? Ponieważ na szczyt trzeba wnieść sprzęt: radiostację oraz maszty. Trzeba je stabilnie umocować, bo na Śnieżce nawet latem potrafi nieźle wiać, a maszty mają po kilka metrów wysokości.

– Zwykle zaczynamy działać w czwartek, żeby w sobotę móc nawiązywać łączności – opowiada Olgierd Pilarczyk.

A wszystko to zaczęło się od sygnału elektrycznego, który wielokrotnie wzmocniono.

 

Jak to działa

Fale krótkie odbijają się od jonosfery, warstwy okalającej Ziemię na wysokości kilkudziesięciu kilometrów. Pozwala to nawiązywać łączności na dystanse od kilkuset do ponad tysiąca kilometrów – a wykorzystując wielokrotne odbicia, nawet do łączności międzykontynentalnych. Prędkość fal elektromagnetycznych wynosi 300 tysięcy kilometrów na sekundę. – Bywa tak, że fala, którą wysłaliśmy, obiega kulę ziemską i do nas wraca. Słyszymy wtedy echo własnego sygnału – mówią radiooperatorzy.

 

Savoir vivre krótkofalowców

Krótkofalarska etykieta zabrania prowadzenia rozmów o polityce, religii i obmawiania osób trzecich. W języku radioamatorów rozmowa, czyli łączność z drugim korespondentem, to QSO. To istota krótkofalarstwa. Może trwać kilkadziesiąt sekund, kilkadziesiąt minut albo dłużej. Ograniczeń czasowych nie ma, choć istnieje obrazowe określenie tych, którzy z czasem się nie liczą. Kończę zatem, by nie być posądzonym o brak szacunku dla czasu.